Witamy na stronie Transinfo.pl Nie widzisz tego artykułu, bo blokujesz reklamy, korzystając z Adblocka. Oto co możesz zrobić: Wypróbuj subskrypcję TransInfo.pl (już od 15 zł za rok), która ograniczy Ci reklamy i nie zobaczysz tego komunikatu Już subskrybujesz TransInfo.pl? Zaloguj się

Paryż bez samochodów, tylko piesi i rowery? To całkiem realna perspektywa.

infobike
22.06.2020 14:35
0 Komentarzy

Obecna mer Paryża, Anne Hidalgo, zapowiada, że jeśli zostanie wybrana na kolejną kadencję, mocno zmieni układ sił na ulicach. Pozbędzie się z nich większości pojazdów spalinowych, by udostępnić je pieszym i rowerzystom – ci ostatni w 2024 roku mogliby się poruszać po absolutnie całym mieście.

Wielu kierowców uważa, że problem korków dałoby się rozwiązać, gdyby poszerzyć ulice o dodatkowe pasy. Jednak takie eksperymenty pokazywały, że większa przepustowość jezdni prędzej czy później okazywała się zbyt mała – ulice zatykały się, bo, paradoksalnie, były zachęcająco szerokie.

Dlatego w tej chwili spora część świata idzie w przeciwnym kierunku: próbuje odzyskać przestrzeń oddaną we władanie samochodom i przekazać ją pieszym i rowerzystom wspomaganych komunikacją miejską. Mer Paryża, Anne Hidalgo, uczyniła z tego element kampanii wyborczej w walce o reelekcję. Już zamknęła ulice nad Sekwaną, by udostępnić je niezmotoryzowanym mieszkańcom miasta. Postawiła też na budowę ścieżek rowerowych.

Efekt był zaskakujący: ruch w mieście zmalał po raz pierwszy od 1940 roku.

Hidalgo chce, by przestrzeń okupowaną dziś przez samochody – stoją one naprawdę wszędzie, czasem zderzak w zderzak, a kierowcy potrafią przepychać innych lekkimi puknięciami – przeznaczyć na tereny zielone oraz trakty piesze i rowerowe. Paryż miałby się stać „miastem 15 minut”, z możliwością dotarcia w każde ważne miejsce w ciągu kwadransa. Oczywiście bez samochodu.

Dostawy miałyby się odbywać z wykorzystaniem elektrycznych wózków i rowerów cargo. Auto stałoby się najwolniejszym i najmniej wygodnym środkiem transportu.

Odwróciłby się zatem kierunek (tj. zwrot wektora) rozwoju miast, który dziś wydaje się naturalny, a który wziął się z poważnego lobbingu amerykańskich producentów samochodów mniej więcej 100 lat temu. Właśnie wtedy pieszych zaczęto spychać pod ściany budynków, by dać więcej miejsca „samochodom, które przecież są szybsze”.

Komentarze